niedziela, 1 marca 2015

Jak nie robić przeglądu muzycznego? Gosia Andrzejewicz, geje i Szymon Wolf

Człowiek, którego uwielbiam słuchać. Każda z jego historii kończy się zaskakująco, a trakcie słuchania mam w sobie cały wachlarz emocji. Czasem się go boję, mimo, że sporo wódki wypiliśmy razem. Pewnie tego nie wie, ale to przez niego przespałam jeden z Sylwestrów. Jak zwykle stał przy sprzęcie muzycznym i rozkręcał imprezę, ale nie miał kiedy z nami wypić. W swej dobroci serca postanowiłam wyrównać poziom alkoholu w jego krwi, co mnie zgubiło. Pocieszam się tym, że musiałam wyglądać zjawiskowo śpiąc w pozycji embrionalnej, o godz. 1.00, na podłodze, w długiej pięknej sukni i szpilkach. 

Dziś jednak o tym, jak zrewolucjonizował najważniejszy studencki przegląd muzyczny w tej części Polski. O Gosi Andrzejewicz. O tym jak nie prowadzić imprezy. Przedstawiam pierwszą z trzech odsłon wywiadu z Szymonem Wolfem, najbardziej kontrowersyjnym dziennikarzem Radia Sygnały, a dziś przede wszystkim mózgiem i sercem Zimowej Giełdy Piosenki. Zapraszam do lektury. 

Meg Kurowska blog



Meg: Szymon. Człowiek, który zdemokratyzował Zimową Giełdę Piosenki. Jak dowiedziałam się od Justyny Chudy, dziś jeszcze Wójtowicz, [była przewodniczącą SSUO - przyp. M.K.]: Pomysłem Szymona było wprowadzenie nowej formy eliminacji do Zimowej Giełdy Piosenki. Pierwszy raz, dokładnie w 2009 roku zespoły zgłaszając swoje utwory rywalizowały o względy słuchaczy podczas audycji w Radio Sygnałach. 



Szymon Wolf: Tak było, ale nie używałbym tu słowa "demokratyzacja" i "zdemokratyzował" ponieważ do ZGP każdy mógł się zgłosić. I z tego co wiem, ale mogę się mylić, przed tym zanim się zająłem ZGP, było tak, że zespoły się zgłaszały, zespoły i głównej mierze soliści i w zasadzie wszyscy Ci, którzy się zgłosili mieli szansę i możliwość zaprezentowania się podczas przeglądu. Wymyśliłem, że skoro mamy prężenie działające radio studenckie, można to połączyć, ale myślałem o tym bardziej w kontekście reklamy i o tym by to wydarzenie wypromować już wcześniej przed samym finałem.

I tak też się stało i tak jest każdego roku. Zespoły, które przysyłają zgłoszenia do ZGP biorą udział w eliminacjach. Z tego 10 zespołów zostaje finalistami, a każdego roku zgłoszeń jest ok 150 - 200. Za pierwszym - moim razem było to ok 60 zespołów i w audycjach brało udział po 6-7 zespołów. Dziś jest tych zespołów kilkanaście. I to powoduje tylko i wyłącznie reklamę naszego wydarzenia. W pewnym stopniu też demokratyzację, dlaczego? Bo ludzie mogą sobie wybrać sami, który zespół chcą usłyszeć. W dużym stopniu to są jego fani, ale później to przekłada się też na to, że ci ludzie którzy słuchali audycji są zainteresowani tym zespołem i np. włączają nasz przegląd ZGP na swoich komputerach. Śledzą to jak temu zespołowi się powodzi. 
Można usłyszeć zarzuty, że jest mniej przedstawicieli z Opola. Polemizowałbym bo to różnie z tym bywa. W zeszłym roku wygrał zespół Mist z Opola, w tym roku może się tak zdarzyć, że nie będzie zespołu z Opola, ale to tylko świadczy o tym, że otwieramy się z ZGP na to, by stać się znaczącym przeglądem ogólnopolskim.


Meg: Wróćmy jeszcze do tego co się działo przed XIX finałem ZGP, kiedy dołączyłeś do tego wszystkiego. Wtedy była przyjęta forma, że zespoły oraz soliści przesyłali swoje utwory na płytach i jury składające się z muzyków opolskich wybierało finalistów. Po XIX finale pojawili się słuchacze, którzy typować. Tu jest ta demokratyzacja, to oni wpływają na to kto przejdzie dalej.


Sz.W.: Głos tego ludu zaznaczył się i stał się znaczący w tym kontekście, ale do końca nie wiadomo czy to się przekłada na jakość. Według mnie trochę tak, bo Ci słuchacze raczej rozważnie głosują, ale są przykłady zespołów, które może muzycznie nie przedstawiają wybitnego poziomu artystycznego, ale mają wiele fanów, którzy na nich głosują. Ja wychodzę z tego założenia, że zespół musi później walczyć o sprzedaż swoich płyt, o ilość wyświetleń. Zespół, który sobie z tym średnio radzi, choćby nie wiem jak był zdolny, to bez tego będzie miał problem z zaistnieniem. Jest wiele zespołów na polskim rynku muzyczny, które są słabe a funkcjonują na nim, istnieją. Gosia Andrzejewicz...


Meg: Gosia Andrzejewicz to już chyba muzycznie nie żyje.

Sz. W.: A zdziwiłabyś się. Gosia Andrzejewicz gra koncerty. Bywa zapraszana na mniejsze - większe imprezy za zwrot kosztów dojazdów plus obiad w barze.

Meg: Dawno nie słyszałam jej w radio.

Sz.W.: I to jest chyba dobry znak, że polskie rozgłośnie starają się muzykę selekcjonować.

Meg: Jak wspominasz Twój pierwszy finał Zimowej Giełdy Piosenki, XIX?

Sz.W.: To był kluczowy przegląd, który pokazał mi troszeczkę jak nie organizować imprezy. To był przegląd, w który byłem pośrednio zaangażowany, bo ja przyszedłem do Justyny [Chudy - Wójtowicz - przyp. M.K.] i powiedziałem jej o swoim pomyśle, na co ona się zgodziła. Na dwa tygodnie przez samym finałem wyniknęły problemy. Koncert finałowy - Jana Ptaszyna Wróblewskiego - miał odbyć się w Filharmonii. Wówczas byłem negatywnie nastawiony do tego artysty, wybitnego, który wpisał się wielkimi literami w polską muzykę jazzową, ale z tego względu, że mnie od samego początku nie pasowało to, że koncert finałowy jest koncertem odłączonym od przeglądu zespołów. Nie było to ze sobą związane, bo w 2009 roku przegląd miał miejsce w Szkole Muzycznej w Opolu, od godz. 10 do godz. 17 a koncert finałowy miał miejsce w Filharmonii. 
Owszem przegląd miał też tam być, ale Filharmonia zaproponowała nam taką małą salkę z fortepianem. Ja po prostu nie wyobrażałem sobie zaprosić jakichkolwiek zespołów, żeby tam przyjechały. 

Znaleźliśmy z Justyną salę w Szkole Muzycznej w Opolu. Po wielkich bojach, prośbach zgodzili się. Przegląd zaczął się o godz. 10. Pamiętam, że wówczas był Kuba Kaczmarek, przedstawiciel programu Kuba Wojewódzki. On wybierał zespół, który miał wystąpić podczas tego programu. Nie było wcześniej żadnych prób technicznych. Po prostu zespół wchodził, nagłaśniał się i grał 3 piosenki. Dlatego niemiłosiernie ten przegląd się ciągnął. JA byłem tym przeglądem zmęczony. To było moje pierwsze prowadzenie imprezy, ale do tego jeszcze wrócę.
Przegląd od godziny 10.00, niemiłosiernie się ciągnęło, były różne różnistezespoły, było widać, że to męczy wszystkich. I co najgorsze, były zespoły, które się spóźniły i zamiast być na 13.00, przyjechały na 14.00, a ostatni zespół Szuszmimegele, [wygrał ten przegląd] przyjechał o godzinie 15.00 i występował jako ostatni. Później był ogłoszenie wyników i wszystko skończyło się o godz. 17.00. Były nerwy, bo w tym samym dniu Szkoła Muzyczna miała jeszcze swoje wydarzenie na tej sali. 

Po raz pierwszy dowiedziałem się na dzień przed, że prowadzę te imprezę. Prowadzić to z człowiekiem, który był twórcą kabaretu Cegła - Marcin Kaczmarek. Nie znając człowieka, poznając go na chwilę przed przeglądem w szybkiej rozmowie pod hasłem "No spoko, jakoś damy radę". Ja próbowałem dorównać mu żartami, ale szedł w tzw. wulgary. Żarty dość obcesowe, które powodują, że komuś może być niesmacznie i tak też się stało. I nigdy nie zapomnę sytuacji, było to w przerwie, kiedy podeszła do mnie Ola Mały i na otwartym mikrofonie [włączonym - przyp. M.K.] zaczęła mnie wyzywać, mówiąc: CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ??? KIM TY JESTEŚ??? JAKIE TY  ŻARTY OPOWIADASZ??? To było tak, że człowiek który to prowadził - Marcin, notabene bardzo fajny człowiek, podpuszczał mnie. Szliśmy w żarty o gejach, o różnych nieprzyzwoitych... nie no, części ciała są przyzwoite, ale te żarty były nieprzyzwoite. I Ola mnie zjechała przy otwartym mikrofonie od A do Z. Ponoć to wszyscy słyszeli. Generalnie historia Zimowej Giełdy Piosenki w 2009 roku pokazała mi co zrobić, żeby ta Giełda nie wyglądała tak jak wyglądała. 

Przyszedł rok 2010, gdzie myślałem o w miarę jakimś sukcesie tej ZGP, bo załatwiłem Kubę Wojewódzkiego i parę innych nagród. Okazało się, że Samorząd [SSUO -przyp. M.K.] raczej nie chce, ze mną współpracować przy organizacji ZGP. Justyna nie odezwała się do mnie. W okolicach stycznia poszedłem do niej czy byłaby taka szansa na mój współudział, ale odpowiedziała mi, że ludzie z Samorządu raczej nie chcą, abym był związany z organizacją ZGP. Wtedy jubileuszową XX ZGP, obserwowałem jako dziennikarz relacjonujący przegląd. I tak naprawdę od 2010 roku, 2009 zaczęła się moja przygoda. Rok później przegląd wygrał Bongostan. Zagrał wtedy przepięknie zespół Chillin wykonując aranż jednego utworu z repertuaru Voo Voo, będącego wtedy gwiazdą ZGP. I po wszystkim przyszedł do mnie Tomek Bazan [Radio Opole - przyp. M.K.] zasiadający w jury, mówiąc: Robicie te Zimowe Giełdy. Niektóre aranżacja są naprawdę bardzo ciekawe, więc pomyślcie o tym, żeby je nagrywać. Każda Giełda uczy mnie czegoś innego i każe zwrócić mi uwagę na coś innego. Za każdym razem staram się zminimalizować błędy i wprowadzić coś nowego.

Ciąg dalszy nastąpi


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu