sobota, 14 marca 2015

Szymon Wolf. Kim jest, o czym marzy i czego się wypiera?

Ostatnie skrzydło tryptyku pn. Szymon Wolf. Jeśli chcesz przeczytać poprzednie części, sprawdź tutaj i tutaj. 

Szymon Wolf. Kim jest, o czym marzy i czego się wypiera? Przeczytajcie sami. 


Meg: Czy marka ZGP jest na tyle rozpoznawana, że Ty jako organizator przyjeżdżając do potencjalnego sponsora mówisz: Jestem z Zimowej Giełdy Piosenki a oni już wyciągają ciasteczka z biurka? Co Pan potrzebuje? Proszę sobie wybierać. 

Sz.W. Tak się zdarzyło. Nie powiem, że wszędzie ale po to są te wszystkie nasze działania, by faktycznie tę markę wypromować. Tak było w Głogówku, gdzie wcześniej nie rozmawialiśmy z przedstawicielem tej instytucji. Zdziwiło nas to, że była osoba, która wiedziała czym jest ZGP. Mało tego! Mówiła, że słyszała reklamę w Radiu! A druga opcja jest taka, że w zeszłym roku gościliśmy przedstawicieli domów kultury z Olesna, Strzelec Opolskich. Oni będąc pod wrażeniem tego co zobaczyli, w tym roku bez wahania zgodzili się na udział. 

Meg: To świadczy o pełnym profesjonalizmie organizacji ZGP, która jakby nie było wywodzi się ze studenckich korzeni. 
Ale przechodząc do znacznie znacznie znacznie ciekawszego tematu czyli do Ciebie. Jesteś prezenterem i dziennikarzem Radia Sygnały, ostatnio próbujesz swoich sił w realizacji dźwięku, jesteś referentem ds. kultury w Studenckim Centrum Kultury, nieformalnym członkiem Samorządu Studenckiego UO, producentem muzyczny, reżyserem wydarzeń artystycznych, dyrektorem artystycznym. O czymś zapomniałam? 

Sz.W.: Nie, ale nie wiem o kim mówisz. Ja nie śmiałbym się nazwać ani producentem - producentem jest Marcin Bors, mi do producenta bardzo daleko.
Nie nazwałbym się reżyserem - reżyserem jest Grzegorz Jarzyna, Janusz Józefowicz. Dziennikarzem też nie jestem - bardziej bawię się w tę formę i bawi mnie to, że mogę sobie pogadać do mikrofonu i jest mi miło, jeśli ludzie słuchają tego. Takich określeń wobec siebie bym nie użył. Może oprócz mojego tytułu pracowniczego. Jestem dumnym referentem ds. kultury na Uniwersytecie Opolskiem. Jest to niestety ciężar, który trzeba dźwigać codziennie. Rano budząc się z wypiekami na twarzy z myślą, Czy ja podołam temu wyzwaniu, który narzucił na mnie Uniwersytet? Nie wiem czy dam radę. Ale każdego dnia wstaję i mówię sobie "Yes, we can" albo "Yes, I can", staram się wtedy wyglądać jak Ken i przychodzę do pracy. 

Meg: Szymon, jeśli ktoś weźmie do ręki płytę z Zimowej Giełdy Piosenki 2014, 2013, płytę z kolędami to przeczyta: Szymon Wolf - producent. 

Sz. W: Jest tak napisane bo nie wiedziałem jak siebie nazwać i jedyną wolną kwestią było to, bo Leszek Bil zajął już opcję tamburyna i nie mogłem się już tam wpisać. Powykreślałem wszystkie możliwe funkcje, ale obiecuję, że przy następnych produkcjach, będę się nazywać Działacz. To jest funkcja, która mnie bardzo kręci. 

Meg: Bardzo skromnie, ale faktem jest, że to ile przesiedziałeś przy nagrywaniu i tworzeniu tych płyt, to wyglądało to na trudną pracę. Opowiedz z perspektywy producenta muzycznego Szymona Wolfa....

Sz.W.: Ja jestem działaczem UO, ale płyta i reszta rzeczy nie zadziałaby się, gdyby nie sztab ludzi, którzy mają zajawkę. Jak dobrze wiemy, wszystko co się odbywa w Studenckim Centrum Kultury i niestety na Uniwersytecie...

Meg: Niestety? 

Sz.W.:  .... jest bezkosztowe. A profesjonalizacja pewnych działań wymaga włożenia w to naprawdę  solidnych środków. Tylko po to, by móc wypuścić w świat nagranie, film lub płytę, której nie będziemy się wstydzić. Takie rzeczy niestety wymagają nakładów finansowych, umysłowych. Jeśli się nie ma tych finansowych, to trzeba mieć jeszcze ludzi, którzy maja zajawkę do robienia czegoś, co może ich czegoś nauczyć i co da im satysfakcję.  Niestety mamy społeczeństwo coraz bardziej konsumpcyjne, pytające "A co ja z tego będę miał?" ,ale są na szczęście jeszcze ludzie, którzy wchodzą w te inicjatywy, bo widzą w tym korzyść, która pozwoli im na atrakcyjne spędzenie czasu, kreatywne. Rozwijające umiejętności.  

Meg: Szymon, wypierasz się tego bardzo, ale powiedz w końcu jak to jest nagrać płytę?  Trzy płyty!       

Sz.W.: Gdybym był jak Zbuku i rapował, to bym powiedział, że.... fajnie jest nagrać trzy płyty, a ja tylko i wyłącznie pilnowałem terminów; tego, by realizator - Leszek Bil - ograł ten temat szybko i sprawnie. Nigdy  w życiu nie powiem, że wydałem 3 płyty. To nie ja. Ja tylko lepiej albo gorzej sprawiłem, że te płyty w końcu wydane i wypuszczone w świat. 

Meg: Teraz na tapecie będzie reżyser kina akcji, dyrektor artystyczny takich wydarzeń jak Piastonalia, Kulturalia, Muzyczne spotkania na Wzgórzu Uniwersyteckim i inne. Ja wiem, że za Tobą jest sztab ludzi, ale to ty jesteś mózgiem artystycznym tych akcji. 

Sz.W.: Tak, tylko nie reżyser a działacz. Każdorazowo przy organizacji takiego wydarzenia przyświeca mi idea tego, żeby to miało jakiś pomysł. Każdy może zorganizować koncerty, wydarzenia kulturalne. To mało skomplikowana kwestia, tylko ja, jako widz chcę przyjść na koncert, które ma ręce, nogi, pomysł, zamysł. Planując wydarzenia, które wymieniłaś, staram się znaleźć idee, spójność. Taką, która zainteresuje ludzi. Podkreślę jeszcze raz, wyzwaniem nie jest organizacja wydarzenia. Wyzwaniem jest zrobienie czegoś na co przyjdą ludzie i będzie zupełnie inne od tego co widzieli wcześniej. 

Meg: Skąd czerpiesz inspiracje? Pod prysznicem stoisz długo? 

Sz.W.: Noo, długo i myślę o różnych sprawach, ale nie o inspiracjach. ;) Nie wiem, podglądam, oglądam...  

Meg: Kogą podglądasz? 


Sz.W. Dziewczyny w akademikach, jak się kąpią. Ale to rzadko.... Żartuję oczywiście. ;)  Staram się oglądać sporo takich wydarzeń gdzie tylko można i staram się przenosić to na nasz grunt opolski rzeczy, o których ktoś mi mówi, że jest to niemożliwe do wykonania. Taka chęć profesjonalizacji pojawiła się, gdy poszedłem na próbę Festiwalu Opolskiego i zobaczyłem, że porządny przegląd muzyczny musi się wiązać z próbami. To tak jak z samochodem. Każdy kto ma Fiat 126p chce później Cinquecento. Później jak się ma Cinquecento, to chce Punto. A jak jest Punto to się marzy o Skodzie Fabii. A jak się ma Fabię to myśli, że się Pana Boga za pięty złapało i się później nic nie chce. 

Meg: Czy Szymon Wolf ma wolny czas?

Sz.W.: Zależy dla kogo. Dla siebie nie mam, ale dla kogoś może znajdę. Wszystkie panie zainteresowane... 

Meg: Pytam o zainteresowania. 

Sz.W.: Bardzo lubię chodzić do kina i czytać książki. Chciałbym mieć więcej czasu i kasy na kino, by być w nim codziennie. Gdybym mógł to wybudowałbym sobie prywatne, by poczuć magię kina, bo nie lubię oglądać filmów na komputerze. 

Meg: Czy jak byłeś mały chciałeś zostać sławnym piłkarzem? 

Sz.W.: Nie, na początku chciałem zostać terrorystą. Byłem na pokazie terrorystycznym i bardzo mi się podobało...

Meg: Antyterrorystą...

Sz.W.: Tak, tylko mi się trochę porąbało i zamiast być anty... to ja chciałem być terrorystą bo oni byli fajniejsi. Bo uciekali i w ogóle. Później chciałem być księdzem bo to też było fajne, ale szybko zrezygnowałem jak mi ksiądz dał pierwszego Snickersa. Nie no, piłkarzem zawsze chciałem być. Do dzisiaj śnią mi się sny, że gram w jakichś meczach wielkich. Że zdobywam puchary świata. Do teraz mam takie marzenie, dopóki jestem w wieku poborowym czyli piłkarskim... Leo Messi jest moim rówieśnikiem, więc spokojnie, gdyby FC Barcelona zgłosiłaby się po mnie to może znalazłbym wolny termin. 

źródło: www.se.pl

Meg: A komu kibicujesz? 

Sz.W.: Lechowi. Zawsze kibicowałem Lechowi Wałęsie....(śmiech) KS ŻYTNIÓW! LZS Wiertarki Świętochłowice i klub moich marzeń - Lotnik Twardogóra. HEJ LOTNIK!



Meg: (śmiech) Dzięki Szymon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu