poniedziałek, 13 stycznia 2014

Na ratunek - teatr. Krótko o spektaklu 'Mayday"

Miałam pewne wątpliwości do co "Mayday'a". W gimnazjum już raz byłam na tej sztuce i pamiętam, że świetnie się bawiłam. Ale czas płynie i obawiam się wracać do młodzieńczych radości, bo a nuż okaże się, że wcale nie były takie fajne. Można się przecież rozczarować, że obraz w głowie nie pokrywa się z rzeczywistością. "A po co burzyć takie fajne wspomnienia?" Postanowiłam zaryzykować. Może być przecież zabawnie! I tak oto podbudowana udałam do opolskiego teatru.

fot. Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu

"Mayday" to historia londyńskiego taksówkarza - bigamisty, któremu los krzyżuje plany na spokojne życie, ups.. życia małżeńskie. Komedia spektakularnej gimnastyki kłamstwa i logiki. Niejasności i pomyłek. Lawiracji rodzinno-partnersko-sąsiedzkich. Perypetie Johna Smitha bawią do łez a każda z postaci wprowadza coś promieniującego do całości, przez co trudno wybrać swojego ulubieńca. 

fot. Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu
    Krystyna Janda powiedziała o "Mayday'u", że można zajadać się nim jak landrynką. Faktycznie tak jest! Landrynek nigdy dość, dlatego polecam wszystkim, którzy się wahają przed pójściem na sztukę. Za pierwszym, drugim i trzecim razem bawi tak samo dobrze!
Z drugiej strony, landrynki psują zęby. Kłamstwo Johna ma krótkie nogi i z kolejnym krokiem oraz bardziej utyka. Jak ostatecznie zostanie oceniony? To pozostawiam Wam. Pewne jest to, że "Mayday" to idealna propozycja na chandrę, sesję, zarysowaną karoserię, tonę dokumentów na biurku, deszcz, brak internetu, nadwagę, pryszcz na twarzy w ważnym dniu, zjedzone przez psa kapcie, noworoczne postanowienia. Na wszystko. 


Mayday/ Run for your wife -Ray Cooney
Reżyseria i scenografia: Tomasz Konina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu