wtorek, 13 sierpnia 2013

Find what you love and let it kill you


Spotkałam się już z wieloma publikacjami na temat sukcesu. Wszędzie wskazywano na pasję. Ups, przepraszam- na Pasję. I tu trzeba dodać, choć wydaje się oczywiste, że jest różnica między pasją a zainteresowaniem. 
Taki mój tata jest niesamowity. To typ zbieracza. Zaczęło się chyba od znaczków, potem były karty telefoniczne, później pocztówki, następnie monety. Ma też prawie wszystkie bilety z miejsc, w których bywał. Nie wiem czy przypadkiem nie ma gdzieś kolekcji biletów komunikacji miejskiej z każdego miasta. Na dodatek ma pokaźną biblioteczkę książek o Tatrach. Odkąd pamiętam zawsze wieczorami pochylony jest nad papierowymi modelami. Zawsze je kleił. Jestem pełna podziwu dla jego cierpliwości. W którymś momencie musiał powynosić swoje dzieła do pracy czy na działkę, bo brakowało miejsca w mieszkaniu. Często gęsto ryje coś w ziemi i uprawia egzotyczne palmy. Od niedawna zaczął robić zdjęcia lokomotywom, bo jak się okazuje, jest ich co nie miara i znacząco się różnią. Ostatnio nawet przytargał martwego motyla, zapewne by zapoczątkować nowe zbiory. Ach, zapomniałabym! Nałogowo robi zdjęcia zdezelowaną cyfrówką. I regularnie gra w siatkówkę z młodszymi od siebie. 
Jak to piszę, zaczynam zastanawiać się, w kogo się wdałam. Nie powinnam w sumie podejmować decyzji za tatę, ale wydaje mi się, że jeśli naprawdę kawał życia poświęcił siatkówce i modelom, to właśnie one są jego pasją. Mógł przecież podarować sobie to i nie ryzykować np. zdrowiem. To chyba można nazwać pasją, prawda? A druga rzecz, gdyby nie przynosiłoby mu to satysfakcji i przyjemności, to równie szybko mógł zrezygnować. 
Tak rzecz się ma z moim tatą. Jak jest ze mną? To dobre pytanie!  
Czy odpowiedzią na życiowe pytanie "Co lubię robić?" jest jeść czekoladę? :)
Gdyby się tak uprzeć... 

;)
Zatem wyznaczam sobie kolejny cel na najbliższy czas- uwaga- ustalam do dnia moich urodzin co sprawia mi niesłychaną przyjemność i daje poczucie, że jestem turbopozytywnie nakręcona! Czas operacyjny, licząc od jutra, to 4 dni . :D

znalezione w Google
W ramach odprężenia od ustawicznego myślenia i pracy nad sobą, polecam Wam odcinek Jetsonów pt. "Magiczne okulary". Dlaczego? Końcówka powinna Was srogo rozbawić. ;)
Swoją drogą niesamowite jest to, że twórcy kreskówki tak właśnie wyobrażali sobie nasze czasy. Patrząc na komunikację publiczną, wątpię, bym dożyła naddźwiękowych ścigaczy astralnych w każdym polskim garażu. Nie mówiąc już o takim wypasionym własnym mieszkaniu ;) 
Niesłychanie spodobała mi się technika, w jakiej zrobiona jest kreskówka. Nie ma porównania między Jetsonami a dzisiejszymi hitami dla dzieci. Nie ma. I to chyba sprawia, że robi jeszcze większe wrażenie na mnie. Amen! 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu