sobota, 7 września 2013

Jak nie zostać psem ogrodnika

Witajcie bardzo słonecznie, 

obudziło mnie wspaniałe słońce, które rozświetliło złoto-wrześniową lipę przed oknem. To skłoniło mnie do refleksji nad przyrodą, a zwłaszcza tą w mieście. 

Jakaś dziwna moda panuje na skrócenie wszelkiej zieleni do postaci figur geometrycznych. Same kloce a nie żywopłoty, drzewka też jakieś rachityczne. Tak tylko, żeby coś wśród betonu przeżyło. Jestem w stanie zrozumieć, że pielęgnacja takich roślin jest tańsza i mniej czasochłonna. Marzy mi się za to więcej takiej dzikiej, nieokrzesanej i jakby to nazwać... swojsko egzotycznej. Mam tu na myśli jakieś zagraniczne drzewka, wielobarwne, zupełnie nie pasujące do naturalnej przyrody w tej strefie klimatycznej. W parku słychać jakieś ptaki ciernistych krzewów. Wszystko takie globalne, że coraz rzadziej widzi się swojską wierzbę czy lipę. Mnie to się trochę do nich tęskni. I do takich angielskich ogrodów. Trochę tej swobody i nonszalancji brakuje. Co prawda znajdzie się w Brzegu Park Wolności (co za piękna nazwa!), w Opolu Pasieka i Wyspa Bolko cieszą oko, ale w centrum takie beznadziejne witki, przysypane smętną korą i otoczone jakimiś kamulcami. Trawa od linijki. Smutne to takie, przynajmniej dla mnie.

źródło: http://inspirowaninatura.pl/pionowe-ogrody/
Faktem jest, że miasto jest nieco ciasno zabudowane, a przynajmniej w Śródmieściu, ale i na to jest rozwiązanie. Ogrody wertykalne (pionowe)! Na żywo z czymś takim się nie spotkałam (nie biorę tu pod uwagę samotnego bluszczu na fasadzie budynku), ale oglądając zdjęcia jestem przekonana, że to fantazyjnie fantastyczne rozwiązanie. Zalet jest sporo, m.in. termoizolacja, ograniczenie hałasu, ochrona  przed kurzem czy regulacja wilgotności. Trzeba jednak brać pod uwagę, że takie rozwiązanie przyciągnie wszelkie ptaki i robaki co oczywiście ma swoje wady i zalety. :) Myślę, że w Opolu przydałoby się trochę takich ogrodów. W linkach poniżej znajdziecie co nieco więcej na ten temat, może Wam się przyda. :) 

Jakież było moje zdziwienie, gdy rok temu w centrum Opola, znalazłam rzędy kolorowych główek kapuścianych. Wszystkie kolory zieleni, czerwieni i fioletu. Ogrodnik miejski przyznał wtedy, że sięgnięto do rozwiązań z historii, gdzie w miastach zakładano ogrody warzywne i owocowe. Wszyscy łapali się za głowy: "Jak to tak, żeby kapusta w centrum rosła!" Przyznać trzeba, że był to pokrzepiający widok. W tym roku, będąc w Szczecinie, po raz pierwszy spotkałam się z inicjatywą miejskiego ogrodu. Szukam na te chwilę więcej informacji, ale to co do tej pory ogarnęłam to to, że w wybranym przez siebie miejscu, sąsiedzi, mieszkańcy miasta czy zgrana grupa zakłada uprawę swoich roślin i warzyw. Nie mam tu na myśli działek, o które ostatnio trwa walka. Po prostu wykorzystują wolną przestrzeń i uprawiają swoją zdrową żywność. W Szczecinie, gdzie to zaobserwowałam, ogród nie był ogrodzony i dostępny dla wszystkich. Ponadto odbywały się w nim warsztaty ekologiczne i spotkania z różnymi osobami. Było to dla mnie niezwykle inspirujące odkrycie. Zamarzył mi się taki ogród na kampusie UO, ale czy reszta studentów i władze uczelni są do tego przekonane? Dowiemy się za jakiś czas. :) 

Coraz więcej ludzi zaczyna uprawiać warzywa na swoich balkonach. Z jednej strony jest to pocieszające, z drugiej ukazuje naszą tęsknotę do natury. Co począć, gdy nie ma się nawet balkonu a w pobliżu nie ma ogrodów miejskich? Pozostaje nam partyzanckie ogrodnictwo. 
źrodło: http://www.futureearth.com.au/scape/seed-bombs/

"Guerrillagardening to działanie na korzyść właściciela gruntu zwykle bez pytania. Pielenie ogródka pod oknem administracji osiedla to mniej więcej to o co chodzi. Najważniejsze aby teren był publiczny lub zaniedbany." cytuję  za Polskie Medium.  Muszę przyznać, że strasznie korci mnie, żeby zasiać ładne chaszcze w niektórych miejscach, ale totalnie nie znam się na ogrodnictwie i nie ogarniam co o tej porze roku można sadzić. Gdyby zebrała się grupa chętnych jestem jak najbardziej za, a wszelkie psioczenie pod hasłem "Zieleń w mieście należy do obowiązku władzy i na to płacę podatki" mam w nosie, o! Chciałabym tylko przypomnieć, że wg art. 4 Konstytucji RP, to Naród ma władzę zwierzchnią. Czas realizować swoje prawa i obowiązki, nawet w tak mało politycznej sprawie. :) Marchewki w dłoń! 

Przydatne linki:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu