Tak samo jest z moim otoczeniem.
Nie dam rady kontrolować wszystkiego i wszystkich. Choćbym starała się jak
mogę, wypruwała sobie żyły i nie spała po nocach – nie ma takiej możliwości. Co
gorsza doprowadzi mnie to do stanu zniecierpliwienia, znerwicowania i ekstremalnego zmęczenia od uderzania głową w
mur.
Jedyną osobą jaką
możemy pokierować to my sami. Na sobie możemy dokonywać eksperymentów i jakichkolwiek
zmian. Dopiero proces naszej metamorfozy może mieć wpływ na otaczający świat.
Niby można wsadzić to między
znane wszystkim banały. Bo przecież to wiemy. Wiedzieć a rozumieć i czuć to
całkiem inna sprawa. Po prawie miesiącu pisania tutaj, usilnego zagłębiania się
w siebie i włożonej pracy jestem na drugim stopniu- zrozumieniu. I to tak nie
do końca, bo stoję na tym poziomie jedną nogą. Pozostaje mi wciągnąć drugą, a
potem poczuć i naprawdę uwierzyć, że tak jest.
Miałam pewne zadanie do
wykonania, które nie mogło się dokonać bez udziału bliskich mi osób. Miały za
zadanie napisać coś o mnie. Ja miałam tylko przyjąć to do wiadomości. Moim
błędem było to, że przeczytane teksty od razu zanalizowałam przez ciąg
przypadków i wypadków, otrzymując w końcu słodko- kwaśny sos. Po co mi to było,
skoro oni napisali to zupełnie inaczej?
Powinnam pozwolić sobie przyjąć czyjąś perspektywę. Nie dam rady kontrolować tego co inni myślą o mnie. Mogę jedynie kontrolować swój umysł, a i to po ciężkich trudach i znojach.
I na tym kończę serię Autopsji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz