poniedziałek, 9 września 2013

Jes, łi ken

To już 20. a zarazem przedostatni post w serii Autoterapii. Myślę, że dzięki Waszemu zaangażowaniu w komentowanie czy omawianie poszczególnych tematów, czułam większą potrzebę pisania. Coś jakby klin w drzwiach, którego stawialiście, by się nie zamknęły. I za to jestem Wam wszystkim bardzo wdzięczna. :)
Podziękowaniem niech będzie dzisiejsza próba (nawet potrójna) zainspirowania Was.

Na pierwszy rzut trafia ten oto wykład: 



Jego pierwsza część pokazała mi jak ważna dla rozwoju człowieka jest percepcja i zabawa. Nigdy nie spodziewałabym się, że przyswajanie świata w znany dla nas sposób może zakrzywiać optykę. Na gorsze. Kto by pomyślał, że zamyka nam to wiele furtek czy rzuca kotarę niezrozumienia na pewne pojęcia?

Zrozumiałam, że zabawa jest nie tyle potrzebna dla rozluźnienia, zbudowania pewnych relacji czy poprawy humoru. Zabawa jest potrzebna, żebyśmy mogli odbierać i budować świat na nowo. Jest to dla mnie tak fascynujące, że aż nie mogę usiąść spokojnie na miejscu! Chociaż wiem, że nie jest to odkrycie leku na raka trzustki, ja właśnie tak się czuję. Czuję się jak wybawiciel samej siebie.

A skoro już zaczęłam o raku trzustki...




Chciałabym Was dziś zarazić taką wiarą w siebie oraz euforią z tej wiary i wiedzy jaką możecie posiąść. Nie wszyscy zostaną bohaterami, prezydentami, lekarzami, naukowcami, odkrywcami, technologami i inne -ami, ale wszyscy mamy do tego predyspozycje. Jestem o tym przekonana.




Trzymajcie się ciepło i sucho w ten deszczowy poniedziałek. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu